sobota, 4 kwietnia 2015

Chapter 13 - Party with snakes

Czasem zastanawiam się czy nie powinnam zapisać się do jakieś szkoły gdzie uczą spostrzegawczości. Jestem naprawdę beznadziejna w tej sztuce. Chyba każdy potrafi zauważyć ścianę, która stoi naprzeciw was CAŁY CZAS, wy się na nią patrzycie CAŁY CZAS… No cóż, ja na nią wpadłam. Albo lepszy przykład: Kaitly mówi, że zaraz wpadnę do basenu. Zrozumiałam, widzę basen… Ale idę dalej i do niego wpadam! No przecież to jest nienormalne! To są jakieś żarty. Jestem pewna, że głupie ananasy w tiulu robiły sobie ze mnie żarty i przesunęły basen bliżej mnie, albo namieszały mi w mózgu… Każda opcja jest bardziej możliwa od tego, że moja spostrzegawczość jest na poziomie ‘minus geniusz sarkazm’.
Po wspólnych zakupach z chłopcami oraz po moim ‘porwaniu’ zostałam odwieziona do domu, gdzie czekał na mnie brat. Nie, nie Alex. Czekał na mnie Jack.
- Cześć, siostra. Gdzie byłaś? – zapytał, wychodząc z kuchni.
- Na zakupach z Michael’em.
- Tym Michael’em?! Spotkałaś go? Kiedy? – Jack zaczął cieszyć się jak… Nie wiem jak co, ale skakał jak baran na pastwisku.
- Spotkałam go w walentynki. Odnowiliśmy kontakty.
- Tak się cieszę! – chłopak przytulił mnie, a potem podrzucił i złapał. Tak jakbym nic nie ważyła. – Zaproś go tutaj. – powiedział, kiedy znów postawił mnie na ziemi.
- Dzisiaj jest u nich impreza. Przyjdź – Jak ja mam powiedzieć bratu, że jutro mnie już nie będzie?
- O której?
- O osiemnastej. Widziałeś Alex’a? – szybko zmieniłam temat.
- Jest w swoim pokoju.
Podziękowałam bratu i szybko pobiegłam, aby spotkać się z bliźniakiem. Tak, jak mówił Jack, zajrzałam do pokoju, ale kiedy dostrzegłam, że nikogo w nim nie ma poszłam szukać dalej. Stwierdziłam, że Alex może być w moim pokoju. Odkąd pamiętam, zawsze, kiedy nie wiedział co robić, siedział u mnie i sprzątał w mojej szafie. Nie oceniajcie go! Przecież każdy starszy brat sprząta swojej siostrze w szafie, kiedy mu się nudzi.
Tak, jak się spodziewałam, Alexander siedział na podłodze i składał kilka moich koszulek.
- Już mnie pakujesz? – zażartowałam, opierając się o framugę drzwi. – Dam sobie radę sama.
- Nie sądzisz, że to trochę zła pora na żarty? Jutro musimy wyjechać, a nasze rodzeństwo nawet o tym nie wie!
- Właściwie… - zaczęłam. – Mamy tych samych rodziców, oni muszą coś wiedzieć o tej szkole!
Jak mogliśmy wcześniej na to nie wpaść? Przecież rodzice mogli coś powiedzieć Lucy, Nicolas’owi, Jack’owi albo Kanya’i. Może oni też byli w tej szkole? Albo jadą razem z nami? Jesteśmy spokrewnieni! Możliwe, że oni również mają magiczne umiejętności! Ale chyba by nam o tym powiedzieli? Prawda?
- Trzeba się ich zapytać – zaproponowałam.
- Jak chcesz to zrobić? Podejdziesz i powiesz: „Hej, jutro wyjeżdżamy do szkoły, o której nic nie wiemy. Mieliśmy nadzieję, że rodzice coś wam mówili. Przy okazji do tej szkoły wcale nie idą magiczne stwory. A tak poza tym, wiecie czy wilkołaki są bardzo agresywne?” – odpowiedział sarkastycznie Alex.
- Oczywiście, że to nie będzie tak wyglądać, głupi kalafiorze! – pacnęłam brata w głowę.
- Ah? To niby jak? – bliźniak szarpnął mnie za włosy.
- Zostaw mnie paskudna brokuło! – kopnęłam go w piszczel.
- Ty wredna marchewko! Zapłacisz mi za to! – brunet rzucił we mnie poduszką.
Oczywiście rozmowa zakończyła się bitwą. Nie bitwą na poduszki. Nie bójką pomiędzy rodzeństwem, ale bitwą „morską”.
Moim statkiem było łóżko, natomiast Alex był podwładnym wypychanym na morze, żeby zjadły go moje brudne ubrania. Szarpaliśmy się i przezywaliśmy od najróżniejszych rzeczy, ponieważ każde z nas chciało zrzucić drugą osobę na podłogę.
W ostateczności do pokoju wszedł Michael, który nie wiadomo jak dostał się do domu. Gdy nas zobaczył zaczął się śmiać, po czym wyjął telefon i zrobił nam zdjęcie.
- Czasem zastanawiam się czy kiedykolwiek dorośniecie - Mike podszedł do nas i postawił mnie na ziemię. W tym czasie Alex sam zszedł z łóżka. – Hej, Alex. Dawno się nie widzieliśmy – blondyn zwrócił się do mojego brata.
- Mike? To ty? – wymienili się braterskim uściskiem.
- Wiesz już o imprezie?
- Jakiej imprezie? - Alexander spojrzał na mnie.
- Takiej tam pożegnalnej… - machnęłam ręką. – Też jesteś zaproszony. Miałam ci powiedzieć, ale wtedy zaczęliśmy się kłócić… Tak jakoś wyszło – wzruszyłam ramionami.
- Impreza jest dzisiaj o osiemnastej. Przyjadę po was – dodał Mike. – To będzie impreza z wężami!
- Co masz na myśli? – ja i Alex spojrzeliśmy na niego jak na paprykę, która właśnie wyrosła z buta.
- Zobaczycie – Michael się uśmiechnął po czym położył na moim łóżku reklamówkę, z którą przyszedł – Alpaka! Wyślę ci SMS’em adres, żebyś mogła zaprosić znajomych. Pa!

Mike wyszedł z domu, a ja wygoniłam brata z pokoju.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz