wtorek, 27 stycznia 2015

Chapter 1 - The innocent jokes.

Kawa. Dla niektórych błogosławieństwo i dawka kofeiny wczesnym rankiem, a dla innych zło wcielone. Ja jednak należę do grupy, która używa kawy niezgodnie z jej przeznaczeniem...
-Aleeeeex! - spokojnie to tylko moja siostra, Lucy. - Coś ty dodała znowu do mojego szampnu?!
Lucy wparowała do mojego pokoju ubrana w piżamę i z ręcznikiem na głowie. Widać było, że jest wkurzona. Tylko, że ja nie wiem o co.
- Czy możesz mi wyjaśnić czemu mam niebieskie włosy?! - mówiąc to, Lucy zdjęła ręcznik z głowy, a na jej ramiona opadły faktycznie nietypowego koloru,  długie włosy. - Dobrze wiesz, że idę dzisiaj na rozmowę o pracę.
Tak, Lucy ma już trochę lat. Nie wiem ile dokładnie, nie za bardzo interesuje mnie co się dzieje z moim starszym rodzeństwem. Zgadywałabym, że jakieś 21 lat? Nie wiem co ona jeszcze robi w domu rodzinnym, ale mam nadzieję, że wkrótce się wyprowadzi.
- Ja nic nie zrobiłam z twoimi włosami. Jakbyś nie wiedziała, to już dawno skończyłam z tymi głupimi kawałami. Już jakieś 3 lata temu? - Cóż, taka prawda. Jeszcze 3 lata temu żaden domownik nie miał łatwo. Kochałam robić im niewinne żarty, ale z tym skończyłam po tym, jak przez przypadek podpaliłam kota sąsiadów. Spokojnie, kot nadal żyje, ale ma po prostu trochę mniej sierści na ogonie. 
- To ciekawe czemu Kanya nie mogła znaleźć dzisiaj swojego laptopa, który zawsze leży na jej biurku, Alex znalazł swój telefon, tylko, że zalany twoim ulubionym sokiem malinowym, a Nicolas obudził się w pokoju z folii bąbelkowej? - Lucy zaczęła wymieniać na palcach. Żałuję, że nie widziałam tego wszystkiego. 
- Nie wiem. Idę spać. Go away! - Rzuciłam w siostrę poduszką, którą akurat miałam pod głową. 
- Idę po Jack'a! Może on przywróci Ci rozum i poniesiesz karę za swoje czyny. - Lucy wyszła, a ja znowu zakopałam się pod kołdrą. Naprawdę nic nie zrobiłam. Mam nadzieję, że Jack mnie zrozumie. Mimo iż ma on już 27 lat, to nadal jest to mój ulubiony brat. Tylko z nim udaje mi się dogadać, nawet z Alex'em nie mam tak silnych więzi chociaż jest on moim bliźniakiem. 
-Puk, puk! Mogę wejść? - Serio? Lucy serio poszła po Jack'a? On przecież z nami nie mieszka. Wyprowadził się jak tylko skończył 18 lat, ale ja zawsze utrzymywałam z nim kontakt.
- Ty zawsze. - odpowiedziałam wygrzebując się spod kołdry.
- Co znowu zbroiłaś?
- No właśnie nic...
- Powiedzmy, że ci wierzę... Co ty na to, abyśmy ruszyli dzisiaj w miasto i zjedli pizzę? - A więc mówiłam kiedyś Wam, że kocham mojego brata jak stąd do księżyca i spowrotem, i jeszcze raz na księżyć? Nie? To teraz mówię. Właśnie dlatego dogaduję się tylko z Jack'iem. Tylko on wie czego mi potrzeba.
- Dasz mi jakieś 5 minut? - nie mam zamiaru się stroić, a na pizzę to pobiegłabym nawet obudzona w środku nocy. 
Jack wyszedł z mojego pokoju, a ja od razu wzięłam się za przygotowanie do wyjścia. Ubrałam zwykły, beżowy sweter i moje ukochane, stare jeansy, które są już lekko przetarte na kolanach. Włosy związałam w warkocza i ruszyłam do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi 3 minuty. Nie patrząc w lustro wybiegłam do przedpokoju, gdzie już czekał na mnie Jack. Ubrałam pierwsze lepsze trampki i wyszłam z domu.
- To gdzie idziemy? -  zapytał się mnie brat doganiając mnie przy furtce.
- Gdziekolwiek, gdzie jest pizza. Obiecałeś mi pizzę, a dobrze wiesz, że to jest odpowiedzialność.
- Pizza King?
- Może być. - wzruszyłam ramionami. 
Jack zaczął prowadzić mnie w dotąd nieznane mi miejsce. Okazało się, że pizzeria znajduje się niedaleko naszego rodzinnego domu, jednak jest dobrze ukryta za wieloma budynkami. Dotarcie tam zajęło nam około 20 minut, jednak dużo razy skręcaliśmy i nie wiem czy kiedykolwiek dotarłabym tu sama. 
- Jaką chcesz pizzę? - zapytał się mnie mój brat gdy zajęliśmy miejsce w rogu pizzerii.
- Tą co zawsze.
- Nie chcesz spróbować czegoś nowego? - jak mówię, że to samo to daj mi człowieku to samo. Moich światopoglądów nie zmnienisz, a moim światopoglądem jest to, że pizza sos, ser, szynka, kukurydza i pełno sosu czosnkowego to najlepsza pizza na świecie, i innej nie zjem.
- Nope. Chcę to samo. 
Jack podniósł ręce w geście obronnym i poszedł zamówić jedzenie. Ja w tym czasie postanowiłam rozejrzeć się po tym miejscu. Naprawdę nie wiem jakim cudem wcześniej o nim nie widziałam, skoro był tu taki tłum, a ja wiem o KAŻDEJ pizzerii w tym mieście. Po całym pomieszczeniu były rozstawione czerwono-czarne, skórzane kanapy wraz z stolikami, przy których siedzili klienci. Wystrój był jak najbardziej nowoczesny, ale też trochę przytłaczający. Lada była tak ciemna, że prawie czarna, wszelkie dodatki były czarne. Nigdy nie lubiłam czarnego koloru. Zawsze mnie dołował. Na szczęście ściany były białe i naprawdę rozjaśniały to pomieszczenie. 
- Wziąłem ci do picia Fantę. Może być?
- Jasne, oczywiście. Nie zapomniałeś o frytkach?
- Ee... Jakich frytkach? - Jack wyglądał na zdezorientowanego, a ja świętowałam mały sukces żartując sobie z brata.
- Spokojnie, żartowałam. Wiesz, że ja żywię się tylko pizzą. - wybuchnęłam śmiechem.
Jak odetchnął z ulgą i rozsiadł się wygodniej na kanapie. 
- To powiedz... O co chodziło Lucy, że aż musiałem przyjść do was i "pogadać z tobą" - mówiąc to mój brat zrobił cudzysłów w powietrzu i udawał głos Lucy co wyszło mu komicznie.
- No właśnie nie wiem. Wparowała rano do mojego pokoju i zaczęła się na mnie wydzierać za praktycznie nic.
- Praktycznie?
- Praktycznie. - potwierdziłam
- Yhym. Miała niebieskie włosy. - Jack zachichotał i kontynuował - Nie wiem jak to zrobiłaś, ale to było niezłe.
- No tylko, że ja tego nie zrobiłam. - skrzyżowałam ramiona i spojrzałam na brata wzrokiem pełnym oburzenia.
- Jak to?
- Ugh. Normalnie. Nawet ty mi nie wierzysz?! - wstałam z miejsca.
- Spokojnie, siostra. Nikt cię nie oskarża, - powiedział mój brat, ale po tym jak zobaczył mój morderczy wzrok zaraz się poprawił - to znaczy ja cię nie oskarżam. Chciałem po prostu wiedzieć, bo jak zapewne wiesz, mieszkam z kolegą, który jest takim nudziarzem, że przydałoby mu się trochę rozrywki.
- Może spróbuj czegoś z kawą? - zaproponowałam.
- Czyżby "Kawowa Alpaka" powróciła do świata żywych? - mój brat zdecydowanie się ożywił.
- Możliwe... - uśmiechnęłam się sama do siebie, przypominając sobie wszystkie piękne akcje z Kawową Alpaką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz